Kaktusiarnia Rumia - Kilka słów o największej w Polsce i jednej z największych w Europie kolekcji kaktusów i innych sukulentów.

Kaktusy na naszych parapetach | pierwsze ukłucia w dzieciństwie i wspomnienie wujka, którego nie zdążyłem poznać

Ten wpis nie jest wprawdzie o polskiej przyrodzie, ale o rzeczy szczególnie mi bliskiej i tak naturalnej, w mojej pamięci, jak obecność fotografii w domu.

Od dzieciństwa pamiętam, że między innymi roślinami w domach mojej Babci, Cioci i Prababci spotykało się kłujące dziwolągi. Prawdopodobnie pozostałość po ulubionych roślinach ś.p. brata Babci – Jerzego.

Osobiście, jeszcze w szkole podstawowej polubiłem uprawianie różnych roślin w swoim otoczeniu, a najbardziej tych z najosobliwszym kształtem. Było w nich coś intrygującego, respekt wzbudzały ciernie zostające w palcach, a zarazem przyciągały jakimś tchnieniem dalekich krajów z których pochodzą te „kosmiczne” osobniki.

Dojrzewanie moje i wielu pasji | książki, rośliny, odległe kraje, kultury

W szkole średniej chłoniemy naukę i rozwijamy nasze zainteresowania. W tamtym czasie rośliny zaintrygowały mnie na nowo, pragnąłem już nie tylko doglądać nielicznych okazów na domowych parapetach ale dowiedzieć się o nich więcej. Rozeznać w nich jak każdy domorosły kolekcjoner, wiedzieć więcej o ich biologii, ale też pochodzeniu i roli jaką niektóre z nich odgrywały w kulturach zapomnianych narodów, jak tutejsze  rośliny w naszej kuchni, medycynie, sztuce.

Dopiero wtedy, już w wieku pełnoletnim, dowiedziałem się, że w moim mieście jest ogromny obiekt zajmujący się kaktusami.

Oto link do oficjalnej strony obiektu – Kaktusiarnia.

Kaktusiarnia w Rumi | Pierwsza wizyta

Pamiętam, jak pierwszy raz zawitałem w rumskiej Kaktusiarni. Obiekt odnalazłem na prywatnej posesji, gdzie dom otaczały połączone ze sobą szklarnie, ale już w ogrodzie rosły w najlepsze rozmaite sukulenty odporne na mróz.

Kiedy wszedłem do szklarni …doznałem amoku. Nie chodzi nawet o to, że ilość roślin można było liczyć w milionach, od tego mieniło mi się w oczach jeszcze cały dzień. Posiadałem wtedy jakieś książki o kaktusach, w tym skromną encyklopedię. Na szklarniowych stołach odnajdywałem niemal wszystkie rodzaje z encyklopedii, dodatkowo w rozmaitych gatunkach i odmianach. Wykraczało to poza ramy mojej książki, którą już wtedy niemal znałem na pamięć. Do tego wszelkie poszukiwane okazy, także te opisywane jako trudne w uprawie rosły w najlepsze i to często w formie dojrzałych, starych roślin.

Aby oddać bogactwo zgromadzonych roślin, można by porównać taksonomię roślin i zwierząt. Kaktusowate są rodziną jak np kotowate u zwierząt. Rodzina Cacteae zawiera ponad 200 rodzajów, a w ich zakresie do 2000 gatunków, nie licząc podgatunków, odmian i form. Wyobrażasz sobie, aby ktoś usiłował zgromadzić to na swojej posesji, albo choćby jeden ogród zoologiczny, który zebrał taką ilość różnych osobników na swoim terenie….?

Właściciele

Prywatna kolekcja trwa w Rumi dzięki trzem pokoleniom ludzi. Obecnie jest pod opieką Łucji i Andrzeja Hinzów.

Podczas mojej pierwszej wizyty w Kaktusiarni, przechadzałem się po szklarniach z kartką w ręku. Chciałem kupić wymarzone rośliny. Gdy Pan Andrzej zobaczył tą listę, zostałem porwany do pracowni na dłuższą rozmowę. Jako że podobały mi się osobniki o nietypowym wyglądzie, na mojej liście znalazły się głównie niewielkie meksykańskie piękności, poszukiwane i do tego niekoniecznie łatwe w hodowli.

Poznałem wtedy właścicieli obiektu. Mieszkamy w tym samym mieście, co dało mi możliwość wizyt, podpatrywania i licznych pytań, po dziś dzień.

Dawniej… | o piśmiennictwie i PTMK

Największa świetność kolekcji przypadła na lata, zanim zajrzało tam moje oko i mogłem się o tym przekonać jedynie dzięki starym fotografiom. Obiekt cieszył się uznaniem nie tylko ogólnodostępnych mediów, ale również w fachowej literaturze tematu. Pośród niej odnaleźć też można pozycje autorstwa jednego z założycieli – ś.p. Stanisława Hinza. Podobnie jest, jeśli spojrzeć na innych słynnych kolekcjonerów na świecie. Dzięki nim poszerza się ogólnodostępna wiedza, prowadzone są badania, odkrywane i opisywane poszczególne gatunki roślin, czy w końcu dokonuje się pomnażanie i utrzymanie samych roślin.
W rumskiej kolekcji, w jednym z budynków było miejsce spotkań Gdańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Kaktusów. Odbywały się tu comiesięczne spotkania z prelekcjami. Poza dzieleniem się wiedzą i doświadczeniami z upraw, były relacje z wypraw w rejony naturalnego występowania roślin. Na koncie członków towarzystwa zapisały się odkrycia nieznanych dotąd gatunków. Odbywały się też wspólne wyjazdy do innych dużych kolekcji w Europie. Natomiast tu na miejscu corocznie w maju urządzano wystawę roślin okolicznych kolekcjonerów. Link do strony oddziału PTMK jest niestety nieaktywny na dzień dzisiejszy.

Kilka słów o trudach utrzymania potężnych zbiorów

W czasach PRL, dzięki dużym kontraktom, w Kaktusiarni odbywała się intensywna produkcja roślin handlowych. Stwarzało to bardzo dobre warunki do rozwoju całej kolekcji. Na czarno białych zdjęciach można dostrzec szklarnie wypełnione pod sufit kilkumetrowymi okazami kolumnowych kaktusów, czy pękate rośliny wielkości dyń, czy beczek.

W czasach bardziej współczesnych i epoce wolnego handlu produkcja zmalała, ale nadal istniała tu mnogość i różnorodność, które zapierały dech w piersiach, jak już wspomniałem.

Jak mówią diabeł tkwi w szczegółach, ale łatwo się domyślić, że dla egzotycznych roślin istotne będą warunki bytowania. W szklarni o takie nie trudno latem, natomiast zimą wymaga to dogrzewania. W zasadzie robi się to jedynie po to, aby rośliny nie zamarzły. W Polsce mają one i tak za mało światła do wegetacji o tej porze roku. Wprowadza się je w stan spoczynku, aby powstrzymać nienaturalny wzrost. W niższej temperaturze zatrzymuje się fotosyntezę, rośliny czekają do wiosny bez wody, co odpowiada okresom suszy w naturalnym środowisku.

Minimalna temperatura zimą zależna jest od miejsca pochodzenia. Dla najbardziej wytrwałych może to być kilka stopni, są też takie którym nie szkodzi pokrywa śniegu, jednak bardziej ciepłolubne muszą mieć powyżej dziesięciu stopni.

Bardziej od mrozu niebezpieczne jest połączenie chłodu z wilgocią. Kaktusiarnia leży na północnych skrajach miasta, wysuniętych w kierunku morza. Dolina z podmokłymi łąkami jest tu korytarzem dla wilgotnego, chłodnego powietrza. Kolekcja jest zatem od kilkudziesięciu lat ogrzewana dla bezpieczeństwa roślin. Dawny rozmach pozwalał na utrzymanie delikatniejszych okazów. Skala stosowanego opału zmalała, jak słyszałem blisko trzykrotnie, z początkowych 150 ton węgla/zimę.  Jakiś czas temu wymieniono piec, aby umożliwić palenie drewnem. To jednak wymaga stałego dokładania i oznacza, że ktoś musi czuwać w nocy…

Jak widzimy utrzymanie tak specjalistycznej i ogromnej uprawy roślin w obcym klimacie wymaga niemal heroicznej pracy, do tego jest kosztowne. Czas wspomnieć, że właściciele są obecnie w wieku emerytalnym. Nie śmiem poruszać spraw prywatnych, ale to logiczne, że młody wiek i zdrowie nie są nam dane na zawsze. Pracy w kaktusiarni nie brakuje, zwykle można widzieć tam pomagających pracowników. Pan Andrzej mówi jasno, że jest to mimo egzotyki swoiste gospodarstwo rolne. W takim zaś człowiek uwiązany jest na amen.

Dzień dzisiejszy | zmierzch kolekcji

Dziś kolekcja jest w powolnej likwidacji. Od kilku sezonów trwa wyprzedaż roślin. Ich ilość, a przede wszystkim mnogość rodzajów jest już mocno ograniczona.
Wspomniane trudy utrzymania są ogromne. Ekonomia takiej kolekcji połączonej z uprawą handlową nie jest różowa, a na pewno w tym kraju. Nie chodzi tu nawet o warunki pogodowe, ale też politykę względem działalności rolniczych. Handel roślinami dominują obecnie potentaty – uprawy pod gołym niebem np. na Teneryfie. Przy minimum zaangażowania rośliny są tam uprawiane w sposób intensywny i łatwo dominują rynek, wypełniając markety. Nie sposób z tym konkurować, gdy wspomniane markety wstawiają rośliny jak towar na półki nie dbając o nie całkowicie. Po krótkiej ekspozycji rośliny marnieją, są przeceniane, a następnie wyrzucane, a na dostawce przekładają się straty. Największe nawet okazy są tam roślinami dość łatwymi w pomnażaniu i o dużych przyrostach, czyli pospolite (choć ładne). Nikt w takich plantacjach nie pochyla się nad rarytasami, tym bardziej że niektóre z nich są na tyle rzadkie że pozyskanie ich i obrót nimi podlega ograniczeniom.
W ostatnich dniach rozmawiałem z miłośniczką kaktusów z Niemiec odwiedzającą Rumię i na wieść o planach likwidacji Kaktusiarni, bliska była zawiadomienia UNESCO !!!
Dało mi to do myślenia. Punkt widzenia człowieka z zewnątrz pozwala zrozumieć wszystko bardziej obiektywnie. Myślę, że władze miasta nigdy nie były świadome roli i znaczenia Kaktusiarni, pomimo nazywania jej wizytówką Rumi. Specjalizacja i „prywatność” obiektu utrudniały krajowej biurokracji wsparcie i rozwijanie Kaktusiarni, w formie jakiegoś patronatu. Jako specyficzne gospodarstwo rolne, też nie miało ułatwień ustawowych. Nie pomogła tu niebywała skala dokonania, jaką starałem się zobrazować powyżej.

Ze smutkiem, ale zrozumieniem trzeba zatem podejść do faktu znikania takiego obiektu na skalę kraju i kontynentu.

Kaktusiarnia Rumia niegdyś i teraz

Kaktusiarnia składała się z dwóch kompleksów szklarniowych. W osobnym budynku mieściła się kotłownia i sala spotkań PTMK.
Obecnie nie istnieje już większa część kompleksu – szereg połączonych szklarni o wysokości kilku metrów. Na archiwalnych zdjęciach rośliny wypełniały szklarnie do samego sklepienia. Wszystko spajał od podwórza łącznik, gdzie na podeście setkami kwitły bardzo ciekawe okazy roślin. Niżej znajdowała się też zamknięta część – tam na wielu metrach rozpościerały się wysiewy. Tysiące maleństw kiełkowało i rosło niczym żołnierze w szeregach. Kryły się tam również poszukiwane rarytasy, dla ich bezpieczeństwa.
Decyzja o rozbiórce tej części zapadła, gdy naszą okolicę nawiedziło straszne gradobicie. Wyrządziło ono liczne szkody na budynkach i karoseriach samochodów, nie wspominając o okolicznej roślinności i uprawach. Bryłki lodu ogromnej wielkości zniszczyły wtedy szklarnie. Odłamki szyb raniły stare okazy kaktusów. Ten katastrofalny incydent przeważył…
Przez ostatnie lata ta przyległa do domu część pełniła funkcję pokazową, a drugi kompleks szklarni wypełniona był młodszymi roślinami, które mnożyły się tam tysiącami w bardziej „produkcyjnym stylu”. Obecnie ten drugi, niższy obiekt przejął funkcję całej kaktusiarni.

Swego czasu dokonałem w nieistniejącej części dokumentacji panoramicznej. Wykonałem panoramy sferyczne, dzięki czemu można było rozglądać się wokół w każdym kierunku. Obecnie galeria została odłączona od tego wpisu. Panoramy wykonane były w plikach flash, które przestały mieć wsparcie producenta, a ich otwieranie w przeglądarkach przestało być już możliwe.

Poniżej kilka zdjęć. Nie dokumentalnych już, ale impresji, zbliżeń niektórych okazów.

70 / 100